PROMOCJA!!!

Kup min. 2 produkty i otrzymaj rabat -20% na całe zakupy! Rabat zostanie automatycznie naliczony w koszyku. Dotyczy też produktów przecenionych.

Sport, pasja i... prawa zwierząt! Rozmowa z Kingą Rusin


Obowiązujące w modzie trendy zmieniają się z roku na rok. Na naszą korzyść. Coraz więcej światowych marek modowych dokłada starań, aby jak najmniej szkodzić środowisku. Pozytywnym zjawiskiem jest odejście wielkich domów mody od korzystania z futer zwierzęcych. Od roku 2018 wiodący producent odzieży narciarskiej, marka Rossignol, w pełni rezygnuje z materiałów pochodzenia zwierzęcego. O ruchu Fur Free mieliśmy przyjemność porozmawiać z Kingą Rusin.

Swoimi działaniami niejednokrotnie wskazywałaś, że zwierzęta i przyroda są dla ciebie bardzo istotne. Czy wraz z upływem lat zauważasz różnicę w podejściu nie tylko zwykłych ludzi, ale i globalnych firm do ekologii i dbania o los zwierząt?

Zdecydowanie tak! Niesamowicie zwiększyła się w ostatnich latach świadomość dotycząca przede wszystkim okrucieństwa i cierpienia związanego nieodłącznie z hodowlą zwierząt futerkowych. Dzięki portalom społecznościowym i YouTube’owi każdy z nas może obejrzeć filmy z ferm i zobaczyć warunki, w których hodowane są zwierzęta, a później sposób, w jaki są uśmiercane. Nie znam osoby, która po tym pozostaje obojętna. Większość deklaruje, że nigdy więcej nie założy na siebie żadnego futrzanego elementu. To już jest trend, moda, po prostu nie wypada inaczej. I całe szczęście! Przemysł modowy nie mógł pozostać na to obojętny. W sumie z futer zrezygnowało już ponad 800(!) marek modowych w tym największe i najsławniejsze domy mody, takie jak Gucci, Versace, Burburry, Armani, Ralph Lauren, a za ciosem poszły też marki popularne takie jak H&M czy Zara, oraz sportowe, w tym mój ulubiony Rossignol. Brawo!

Wrześniowy Fashion Week w Londynie (w 2018r.) był pierwszym eventem modowym w pełni „fur-free”, czyli takim, na którym zakazano używania i pokazywania w kolekcjach naturalnych futer. Jak ważny, przy wyborze ubrań, jest dla ciebie trend cruelty-free?

Kilkanaście lat temu, jak pewnie większość ludzi nie zastanawiałam się, skąd wziął się puchaty kołnierz na moim płaszczu. Był i wydawało mi się, że dobrze to wygląda. Kiedy 12 lat temu zaczęłam, dzięki Michałowi Pirógowi, interesować się tematem ferm zwierząt futerkowych diametralnie zmieniłam podejście. Zaczęłam zwracać uwagę na to, co na siebie wkładam i skąd się to wzięło oraz w jakich okolicznościach to powstało. Ważna jest dla mnie nie tylko idea cruelty free, ale również fair trade, która sprzeciwia się wykorzystywaniu do pracy dzieci oraz zakłada sustainable development, czyli zrównoważony rozwój uwzględniający dobro lokalnych społeczności i ekosystemów. Na tych zasadach opiera się też moja własna marka kosmetyczna. To jest dla mnie szalenie ważne, jest częścią mojej filozofii życia, co może potwierdzić każdy, kto bliżej mnie zna.

Jaki styl ubierania się preferujesz na co dzień? Jak dużo jest w twojej szafie ubrań eleganckich, a ile miejsce zajmują półki z rzeczami outdoorowymi i typowo sportowymi?

Myślę, że jest tego dokładnie po równo. Muszę mieć eleganckie rzezy do pracy na wizji i na spotkania biznesowe. Lubię się dobrze ubrać, ale nie ulegam chwilowym modom i sezonowym trendom. Moja szafa jest pełna klasyków, rzeczy które nigdy nie wychodzą z mody. Niektóre wykorzystuję przez lata dokupując tylko jakieś drobiazgi, dzięki którym nabierają świeżości. Mam swoje ulubione kolory i tkaniny. Nie lubię rzeczy krzykliwych, wolę kolory ziemi, pastele i monochromatyczne zestawy. Inaczej sprawy się mają w przypadku rzeczy sportowych. Sport, który uwielbiam to dla mnie nie tylko okazja do tego, żeby zadbać o swoją kondycję i poprawić wyniki, ale też żeby zaszaleć z kolorami i zestawami. Potrafię zaskoczyć samą siebie. Wiele osób przyzwyczajonych do mojej codziennej klasyki mogłoby mnie nie poznać na stoku, na wodzie lub na rowerze. Zestawiam kolory, które na pierwszy rzut oka do siebie nie pasują, albo rzeczy przeznaczone do konkretnych dyscyplin wykorzystuję do zupełnie innych. Ale tu również najważniejsza jest dla mnie jakość i wygoda. Jeżeli coś jest tylko ładne, ale nie uwzględnia moich wysokich wymagań co do użyteczności na pewno nie trafi do mojej szafy.

W Men’s & Women’s Lifestyle Apparel Collection francuska marka Rossignol kompletnie zrezygnowała z futer i produktów odzwierzęcych. Udowodnili, że można je doskonale zastąpić, wykorzystując najnowsze technologie. Co, według ciebie, taki krok może oznaczać dla całej branży?

Rossignol wyznacza trendy na stoku i coraz częściej poza nim, bo ma naprawdę doskonałe rzeczy outdoorowe. Mam nadzieję, że w jego ślady pójdą więc inni, którzy często wzorowali się na jego kolekcjach i pomysłach. Naśladowanie dobrych pomysłów w tym przypadku powinno być wręcz wskazane. Jeżeli ktoś koniecznie musi mieć, nawet na nartach kaptur czy kołnierz z futrem, to niech nie będzie ono naznaczone cierpieniem niewinnego zwierzaka.

Jako pasjonatka narciarstwa od lat jesteś wierna marce Rossignol. Skąd taki wybór?

Jestem zapalonym kibicem sportowym. Przyglądam się, na jakim sprzęcie jeżdżą najlepsi i w co się ubierają. Chociaż jestem amatorem, to z ambicjami.

Co najbardziej doceniasz w ubraniach tej francuskiej firmy, a co w sprzęcie narciarskim? Które modele należą do twoich ulubionych?

Jakość, jakość i jeszcze raz jakość. Nigdy nie zawiodłam się na tej marce, a muszę przyznać, że potrafię naprawdę intensywnie wykorzystywać zarówno ubrania, jak i sprzęt. Musi zdawać egzamin w każdych warunkach. Jakość to nie tylko wytrzymałość, to również komfort. Na nartach koncentruję się na jeździe, nic nie może mnie więc uwierać i przeszkadzać. Nie bez znaczenia jest to, jak  się na stoku wygląda, więc nie ukrywam, że zwracam uwagę na design, pomysłowość, krój, kolor.

Skąd u ciebie pasja narciarska i jak często udaje ci się wpiąć narty? Które regiony do uprawiania narciarstwa preferujesz?

Właściwie to nie wiem. W mojej rodzinie nie było żadnych narciarskich tradycji. Moi rodzice nie jeździli na nartach. Ale ja marzyłam o nich od dziecka. Na moją młodość przypadały największe sukcesy sióstr Tlałek. Kibicowałam im i też tak chciałam. Warszawa, chociaż płaska jak stolnica, miała swoje narciarskie tradycje i kluby. A w tych klubach byli świetni ludzie i doskonali trenerzy, i tak się zaczęło. Moja miłość do nart nigdy nie zmalała, chociaż nie zawsze mogłam intensywnie ten sport uprawiać. Przez kilka ładnych lat wszystkie wyjazdy narciarskie były przede wszystkim podporządkowane dzieciom. I super, bo dzięki temu świetnie jeżdżą. Teraz, kiedy dzieci nie potrzebują już opieki na stoku, mogę skoncentrować się bardziej na sobie. Narty to bardzo towarzyski sport. Uwielbiam rywalizację, ale jeszcze bardziej integrację. Kocham polskie Tatry, ale często z sentymentem do nich wygrywa jakość tras w Alpach.

Największy narciarski sukces i narciarskie marzenie?

Udało mi się wygrać kilka amatorskich zawodów organizowanych w gronie przyjaciół. Wygrałam też dwa razy w akcji „Start do nart” pokonując młodszych od siebie i wysportowanych facetów. Nie ukrywam, że to było bardzo miłe. Chciałabym wystartować w mistrzostwach Polski amatorów. Jedyne, co mnie powstrzymuje to świadomość, że w mojej kategorii wiekowej startuje teraz …Małgorzata Tlałka! A gdzie mi do niej…

Dziękujęmy za wywiad :)

Zostaw komentarz

DARMOWA DOSTAWA
OD 400 ZŁ

ZWROT

DO 14 DNI

DARMOWY

ODBIÓR W SKLEPIE

TYLKO ORYGINALNE
PRODUKTY